Jeszcze wczoraj słońce przyjemnie grzało w plecy, jeszcze
pamiętam zapach skoszonej wieczorem trawy. Dziś z całym impetem wprosiła się i w
mokrym płaszczu rozsiadła – jesień. Lato odeszło, a ja nie zdążałam się
pożegnać.
Na osłodę mam szal. Osłodę w dosłownym tego słowa znaczeniu,
bo jego kolor kojarzy mi się z miseczką dojrzałych truskawek polanych słodką śmietanką.
Włóczka to Scheepjes Whirl, która może jest mało szlachetna w składzie (bawełna
i akryl), nadrabia jednak ciekawym farbowaniem. Żeby więc nie komplikować, wzór
wybrałam jak najprostszy - morze prawych oczek poprzetykanych zgrabnie pasmami ściągacza.
Proszę państwa, przed wami Fly forward Veery Välimäki.
A niebawem napiszę o nowym projekcie – ciepłym, miękkim, w kolorze stalowego nieba.
Jak to brak komentarzy??? Przepiękna chusta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Renata
Uśmiałam się! Dzięki!
UsuńO matko! Ten szal jest nieziemski. Jestem pełna zachwytu, Wyglądasz w nim przepięknie. Niestety, sama nie potrafię dziergać szali na drutach, choć bardzo mi się podobają. Jedynie szydełkiem od wielu lat wywijam. Podziwiam, podziwiam, podziwiam i wzdycham z zachwytu.
OdpowiedzUsuń