13 września 2017

Sweter w kolorze nieba



Jesień rozgaszcza się u nas na dobre. Drzewa powoli żółkną, powietrze pachnie wilgocią i jest już chłodno, zdecydowanie chłodno. W mojej szafie wylądował kolejny sweter, tym razem w kolorze stalowego nieba, takiego jakie wisiało nad nami gdziekolwiek się ruszyliśmy przez bite dwa miesiące wakacji i takiego, jakie wisi nad nami właśnie teraz.


Oto Melanie – projekt (a jakże! znowu!) Marzeny Kołaczek. Miękki i niemiłosiernie kusy, bo walcząc z nieuzasadnioną potrzebą posiadania dużej liczby wełny, kupiłam po raz pierwszy tyle motków ile wskazywał na to projekt, a nie o jeden motek więcej, jak to zwykle miałam w zwyczaju. No i włóczki zabrakło. Do dziś nie ogarniam jak to się mogło stać, bo przecież próbka się zgadzała, a mimo to motki bezlitośnie topniały w oczach, a na domiar złego potrzebne odcienie wymiotło również z Chmurkowego sklepu. 



Nic to. Powstała wersja mini – przeczuwając nadchodzący kryzys skracałam niemiłosiernie najpierw dolny mankiet, później dekolt, wreszcie rękawy. Ale wiecie co, jest dobrze. Nie będę już nic zmieniać. 



Dzięki połączeniu luksusowych nitek od Julie Asselin (Fino i Anatolii) sweter jest miękki, puchaty i jak nie z tego świata (sami zobaczcie jak grają w nim promienie słońca). 

 



I czuję niedosyt. Będzie kolejna wersja, ale zdecydowanie większa i w nasyconych wiosennych kolorach. Włóczka już kupiona. Z zapasem, a co!

10 września 2017

Drutozlot 2017



Ten wyjazd na długo pozostanie w mojej głowie. Przede wszystkim dlatego, że po raz pierwszy uczestniczyłam w Drutozlocie. Po drugie poznałam wszystkie Was, które czytam, podziwiam i podpatruję. I wreszcie dlatego, że Toruń swoim pięknem podbił moje serce.


Był czas na rozmowy, zakupy i zwiedzanie z rodziną. Przywiozłam wspomnienia i… wełnę. Dużo wełny. I wiecie co, ta zima wcale nie będzie taka straszna.

 


 
 

1 września 2017

Pożegnanie lata



Jeszcze wczoraj słońce przyjemnie grzało w plecy, jeszcze pamiętam zapach skoszonej wieczorem trawy. Dziś z całym impetem wprosiła się i w mokrym płaszczu rozsiadła – jesień. Lato odeszło, a ja nie zdążałam się pożegnać.


Na osłodę mam szal. Osłodę w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo jego kolor kojarzy mi się z miseczką dojrzałych truskawek polanych słodką śmietanką. Włóczka to Scheepjes Whirl, która może jest mało szlachetna w składzie (bawełna i akryl), nadrabia jednak ciekawym farbowaniem. Żeby więc nie komplikować, wzór wybrałam jak najprostszy - morze prawych oczek poprzetykanych zgrabnie pasmami ściągacza. Proszę państwa, przed wami Fly forward Veery Välimäki.







 
A niebawem napiszę o nowym projekcie – ciepłym, miękkim, w kolorze stalowego nieba.