Ten test będę długo pamiętać. Bo nie był to zwykły test
swetra, ale test z życia, rozliczenie z tego kim jestem i kim powinnam być. Jaką
jestem córką i jaką powinnam być matką. Każde oczko w tym swetrze jest moim
rachunkiem sumienia, bilansem mojego dotychczasowego życia, ale i deską, której
musiałam się chwycić, żeby w tych najczarniejszych momentach nie utonąć, nie
oszaleć. Ziemia zadrżała, dzieciństwo się skończyło. Mama odeszła.
Z drżeniem rąk zgłosiłam się do tego testu, bo żakard do
niedawna był dla mnie wielką tajemnicą. Projektantka, Asja Janeczek, przymknęła
oko i dała mi szansę. Bałam się, że nie podołam, ale z takim projektem wszystko
musi się udać. I nagle świat runął a ja nie miałam już głowy do zagłębiania się w projekt, po prostu
podążałam ślepo za instrukcją, a wszystkie oczka w magiczny sposób odliczały
się w takiej ilości jak powinny. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby było inaczej,
bo sił starczyło tylko na mechaniczne przekładanie nitek z drutu na drut.
Tak oto powstał mój Wild Grass (wzór dostępny od dzisiaj na Ravelry klik). Pierwszy sweter w tym roku i
pierwszy żakard w moim życiu. Niebanalny w swojej konstrukcji, bo dziergany od środka. Żakardowy karczek przyrastał od jego dolnej krawędzi w górę, natomiast cały korpus swetra został wydziergany w przeciwnym kierunku. Wprawne dziewiarskie oko od razu wyhaczy odcięcie kolorystyczne między użytymi motkami. Nie miałam głowy do mieszania kłębków i nie mam głowy do poprawek nawet teraz, po zakończonym teście. Trudno. Taka jest historia tego swetra i taki będę nosić.
Podobno każdy koniec jest początkiem czegoś nowego. Czekam
więc na to nowe i w międzyczasie niespiesznie skręcam nowe nitki. Nie mam sił nabierać nowych oczek, muszę odpocząć, uporządkować myśli i dać sobie czas. Do
usłyszenia niebawem, mam nadzieję.